środa, 8 października 2014

Mam 12 lat, pora to zmienić


Właściwie wpis mógłby ograniczyć się wyłącznie do tej ascetycznej grafiki. Mam aż 17,5% tkanki tłuszczowej w całych 45,7 kg ciała. Gdzie to jest, ja pytam? 
Mam potwornie słabą kondycję i bardzo wysoki puls bez wysiłku. 
Postawiłam sobie za cel w 3 tygodnie zmienić proporcje, rozbudowując tkankę mięśniwą i niwelując tkankę tłuszczową. Jest to cel nadambitny i diabelnie trudny, bo przecież 21 dni to bardzo krótki czas. Za kluczowy punkt obieram zmianę nawyków żywieniowych, odrzucenie chipsów i minimalizację pepsi. Nie oszukuję siebie, że stanę się nagle, z dnia na dzień, wzorem zdrowego trybu życia. 
W jaki sposób zamierzam osiągnąć postawiony cel?
Kilka odpowiedzi - wrzucam je tu, bo kiedy już kliknę "opublikuj", głupio będzie się wycofać:
1) śniadanie - codziennie, choćby muesli!
2) woda mineralna - 1 litr w ciągu dnia, 1 l w czasie treningu;
3) trening - minimum 3 razy w tygodniu (wliczając w to weekend), w miarę możliwości częściej;
4) KONIEC Z CHIPSAMI (dziś, na przykład, nie jem, bo nie mam. I wiem, że mieć nie mogę, bo znowu pochłonę tłuszcz i sól w postaci tych chrupiących pyszności paskudztw;
5) zmiana diety - więcej kaszy, ryb i wołowiny;
6) ograniczenie pepsi do 1 szklanki dziennie;
7) przynajmniej 2 razy w tygodniu szykowanie obiadu do pracy. 

Dziś zaczęłam moją przygodę z siłownią. Jeszcze nie do końca na poważnie, bo ograniczyłam się do bieżni i orbitreku. Na koniec porozciągałam się chwilę i biała (bo czerwona jestem do pulsu 160/min) wróciłam do szatni. 

Nie piszę, gdzie ćwiczę, bo nie jest to seria wpisów sponsorowanych. 
Nie, nie mam różowych czy seledynowych butów, modnego topu i geterek. Ćwiczę w luźnych dresach i luźnym podkoszulku. W butach, w których 2 lata temu biegałam (haha całe 6 tygodni). Ćwiczę dla siebie - ból kręgosłupa coraz mocniej dawaje się we znaki. 

Uprzedzam pytanie - nie, nie chcę schudnąć. Chcę na nowo widzieć dobrze zarysowane mięśnie na udach i wypracować piękną, smukłą i wyprostowaną sylwetkę. Na codzień siedzę w pracy pozwijana niczym rozdarta sosna. Czy inna wierzba. Płacząca, nad własną skoliozą (czy inną dysfunkcją kręgosłupa). 

Napisałam na nowo, bo lata temu sporo trenowałam. Jako 13-14 latka robiłam 180-200 km tygodniowo (na rowerze), później trochę pływałam, wcześniej grałam w tenisa. 

W klasie maturalnej bardzo schudłam, doszłam do wagi zachaczającej o wyniszczenie. Dziś chcę uzyskać sylwetkę, jaką miałam wówczas, ale ciężko pracując nad własnym ciałem. To duże wyzwanie, ale rozłożyłam realizację planu ostatecznego na kilka miesięcy. Obecnie mam niemal 5 kg niedowagi, jednak zakładając redukcję tkanki tłuszczowej i wzmocnienie mięśni wierzę, że do końca roku (w zdrowy sposób) dobiję do 50,5 kg. 

Dam znać, jak mi idzie. Napiszcie też, albo wrzućcie do sibie linki, jeśli macie sprawdzone przepisy na obiad do pracy (tak 15-20 minut na przygotowanie w domu), opiszcie doświadczenia z siłowni, przestrzeżcie przed błędami i podzielcie się sukcesami. 

Już niebawem fit & healthy, smiriam

7 komentarzy:

  1. Nigdy nie jadałam śniadań, porostu czułam się lepiej wtedy, zawsze każdy ganił że jak tak można, że to najważniejszy posiłek dnia itd. Zaczęłam jeść. Śniadanie 6:00, o 8:00 już na nowo byłam głodna (wcześniej pierwszy posiłek był o 10:00 w porywach do południa) więc znów coś jadłam i tak cały dzień. Efekt? W ciągu niespełna miesiąca przytyłam 7 kg (o zgrozo!) i wcale lepiej się nie czułam za to zejść z tej wagi było cholernie trudno. Teraz na nowo olewam śniadania, wolę jeść później, obiad mam o 18:00, wagę zbędną zrzuciłam. Przy wzroście 156cm ważę 47kg. Tyle co na samym początku. Uwielbiam jeść, zwłaszcza wieczorem przed snem, pakuję wtedy w siebie ile wlezie i dobrze mi z tym. Głodna nie zasnę. Mam 29 lat, chipsy jem sporadycznie, coli nie piję wcale. Słodycze pochłaniam jak odkurzacz. W weekend zawsze jakieś piwo lub wino. Jeżdżę na rowerze (ok. 20km dziennie), żadnych innych sportów nie uprawiam, no chyba że jeszcze ten sypialniany z mężem. Rower dobrze wykształcił nogi, moja duma. Nikt mi nie wmówi że źle się odżywiam, tak czuję się znakomicie i nie zamierzam znów wprowadzać zmian. Życzę wytrwałości Miriam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, rower robi cuda z nogami - do dziś z dumą patrzę na swoje łydki:) Ale gdzie mi do Ciebie, 20 km na rowerze dziennie! mnie to śniadanie i przyjomowanie regularnie posiłków najbardziej przeraża - nie mam czasu, ani szczególnej chęci gotować kilku posiłków na kolejny dzień - wolę zamówić coś (zazwyczaj niezdrowego), chociaż ani szczególnej wartości, ani smaku na ogół to nie ma. Poza tym na zamawiane jedzenie idzie sporo kasy. PS. Też życzę wytrwałości i dobrego samopoczucia (bo o to przecież chodzi, co nie?) - Anonimie;) podpisz się jakoś w przyszłości, żebym wiedziała jak się zwrócić. Dziękuję za komentarz!:)

      Usuń
    2. ciężko z tymi regularnymi posiłkami na początku, potem jak się człowiek wdroży to idzie jakoś. Ja też specjalnie czasu nie mam a stać przy garach 2 godziny też mi się nie uśmiecha. Ale jeśli chcę zrobić np kotlety, to mięso przygotowuję dzień wcześniej, marynata itp i wstawiam do lodówki, fajnie przesiąknie przyprawami, na drugi dzień po pracy to już tylko panierka i na patelnię. Ziemniaki gotuję w szybkowarze - sama nazwa mówi dlaczego. Męża proszę o pomoc w ich obieraniu lub przy zrobieniu sałatki. Jestem pewna że narzeczony też Ci pomoże by było łatwiej i szybciej. No i zdopinguje :) 3mam kciuki!

      Usuń
  2. why there is no English version?

    OdpowiedzUsuń
  3. Because of laziness. My polish friend:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestes najbardziej obciachowa blogerka jaka widziałam i to ze masz 12 lat pasuje tu jak ulał do tego żałosnego bloga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poziom merytoryki tego komentarza skłania mnie do zignorowania tej opinii. Moja hejterka ożyła <3 już sie bałam, że wydoroślałaś i zmądrzałaś! a tu taka niespodzianka!

      Usuń

Cieszę się, że jesteś i dobrnęłaś lub dobrnąłeś do tego miejsca. Będzie mi miło, jeśli podzielisz się swoją opinią lub historią w komentarzu.
Dodam tylko, że wokół siebie mam tak wielu ludzi, z których zdaniem się liczę, że na wstępie podziękuję za "konstruktywną krytykę".

Oczywiście, to moje poletko i kiedy uznam, że Twój komentarz psuje mi humor (albo jest spamem), to go usunę.

Życzę Ci pełnego uśmiechu dnia (lub nocy) i dziękuję, że jesteś:)
sMiriam