sobota, 14 listopada 2015

Każdy radykalizm jest złem




źródło: Anne Hildago, mer Paryża
https://twitter.com/Anne_Hidalgo/status/665586470988722181

Radykalizm ekstremistów mordujących w imię islamu - jest złem. Radykalizm środowisk prawicowych, tu: polskich - również jest złem. Bo lada chwila każdy o nieco ciemniejszym odcieniu skóry lub korzeniach "nie-prawdziwego Polaka" może być celem ataku grupy osiedlowych debili. 

Paryż - co dalej? 

Z jednej strony obawy przed napływem imigrantów bardzo wzbierają na sile, gdy słyszymy o niezaprzeczalnie tragicznych wydarzeniach z Paryża. Obawy o kolejne akty terroryzmu, które mogą przecież nastąpić tydzień po "powrocie do normalności", wydają się być uzasadnione. Przypomnę tylko, że poza Paryżem istnieją dziesiątki miast, w których problem radykalizacji postaw wywodzących się z gett muzułmanów może być równie bolesny - Berlin, Wiedeń, Sztokholm to tylko przykłady stolic borykających się z problemem potencjalnego wzmożenia konfliktu. Z drugiej - część polityków, jak jeszcze nie zaprzysiężony (czyli nie sprawujący funkcji - to ważne) potencjalny Minister Obrony Narodowej (tak, Antonio) dodatkowo podburzający strach i niechęć - i niewiele więcej trzeba, by kolejne, dotychczas nieangażujące się osoby, włączyły się w spiralę strachu i choćby słownej, agresji. 

Jednak nie możemy zapominać o tym, że ten strach ma realne podłoże - sama kojarzę co najmniej 3 informacje o tym, że polskie służby udaremniły zamach terrorystyczny. A o ilu z nich nie wiemy? Nie jesteśmy do końca biedną kuzynką Europy - jesteśmy w strukturach Unii, w NATO, w kilku innych sojuszach militarnych. 

Baryłka albo życie

Nie wiem czy pamiętacie, ale my - a właściwie rządzący na początku XXI wieku - aktywnie włączyliśmy się w niszczenie struktur reżimów w krajach arabskich. Polscy żołnierze ginęli, a my słyszeliśmy, że polegli na służbie za ojczyznę. Zapomniano jednak dodać, że często ich służba wiązała się z utrzymaniem stabilnego (niskiego) poziomu ceny baryłki ropy, co wyjątkowo przysłużyło się gospodarce. Tyle, że amerykańskiej. Jednocześnie - zarówno Unię, jak i NATO bierzemy z dobrodziejstwem inwentarza, co wiąże się nie tylko z przywilejami, ale i zobowiązaniami. 

Jestem przekonana, że w momencie podejmowania inwazji na Irak, Iran, Afganistan i inne kraje Bliskiego Wschodu, amerykańska administracja rządowa miała gotowe analizy o tym, jakimi zasadami kierują się społeczności, które najeżdżają. Ogniem i mieczem (czołem/karabinem/...) sojusz cywilizowanego Zachodu niszczył dławiące reżimy Saddama i kolegów. Na koniec, jako wisienkę na torcie, narzuciliśmy demokrację społecznościom, które nie uznają takiego ustroju. Natężenie niezadowolenia społecznego rosło wprost proporcjonalnie do zapasów ropy dla USA.

Wróg u bram? 

I kończąc, podkreślę, że irytuje mnie wmawianie "ciemniej masie polaczków", że muzułmanie nie są winni - są. Ci radykalni, inwigilowani, doszczętnie pozbawieni człowieczeństwa są cholernie winni. Jednak przypomnę, że obecnie organizacją, której należy się bać - a co za tym idzie, należy reagować, ale o tym nie dziś - jest ISIS. Twór quasi-państwowy, powstały w 2014 roku na terenie Iraku i Syrii. Ale wrzucanie głupich obrazków, obraźliwych komentarzy i agresja wobec sprzedawcy kebaba na osiedlu nie pomoże pokonać najbogatszej organizacji przestępczej. 

Dlatego następnym razem, proszę - po prostu pomyśl

sMiriam

czwartek, 11 czerwca 2015

Pocahontas. Bez filtra

Wczoraj uświadomiłam sobie, że bardzo zaniedbałam to miejsce. Pracowałam na moim małym, internetowym poletku kilka lat, a od kilku miesięcy całkowicie odpuściłam. Chociaż każdego dnia myślę o tym, że już we wtorek (bo poniedziałek nigdy nie jest dobrym początkiem), najpóźniej w czwartek, ostatecznie w sobotę zajmę się nim na nowo.

Niestety, podobnie jak moje mięśnie na brzuchu, tak i blog, pozostają mocno zaniedbane. Standardowo mogę tłumaczyć się brakiem czasu do zdjęć, bla bla bla... Właściwie jedynym akceptowalnym wytłumaczeniem jest fakt, że obecnie, z twarzy, przypominam Indiankę spaloną na prerii, bo #blonzobowiązuje i nie zabrałam do Sopotu ani grama kremu z SPF.

Dlaczego piszę o Sopocie? Bo dzięki mojej pracy miałam okazję poznać kolejnych twórców polskiej blogosfery, którzy swoim entuzjazmem i zaangażowaniem zarażają. Energia, jaką przejęłam od 32 osób wyzwoliła kolejną chęć ogarnięcia się na tyle, by na nowo podnieść rękawicę rzuconą przez codzienność i pisać. A jak wrócę z kolorem skóry do poziomu "nie-czerwona" to również wrzucać zdjęcia.

Dodam tylko, że marzyłam o tym, by mieć możliwość organizacji tak świetnej imprezy, jak w minionych dniach w Sopocie. Pomimo spalenia przez słońce (nieprzypadkowo mój ulubiony drink, serwowany na kolacji nosił nazwę "za dużo słońca"), potwornego bólu zatok i zrobienia ponad 10 km pieszo, energia, jaką mam teraz w sobie, daje mi siłę do dalszych działań.

Lubię swoje życie.
Strasznie to proste, może płytkie, ale lubię.

Na koniec ja, mała kluseczka w pracy. Tak, przytyłam. Tak, 5 kg.

Mogłam założyć moją genialną czapkę od BohoZone, ale została w pokoju w Sheratonie.
# nie zdążyłam jej zabrać. Najgorzej...

sMiriam

niedziela, 4 stycznia 2015

wtorek, 30 grudnia 2014

To był dobry rok!



Rok 2014 był dla mnie niesamowicie istotny. Kilka dni temu uświadomiłam sobie, że w ciągu tych 12 miesięcy bardzo dużo zmieniło się w moim życiu. Po ponad 7 latach uwolniłam uśmiech ze stalowego uścisku aparatu. Praca "Luksus w reklamie" i jej obrona dały mi tytuł magistra Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ, z wyróżnieniem. Kilka dni po obronie znalazłam pracę, którą lubię.
Po ponad 6 latach szczęśliwego związku, 4 konkubinatu, stałam się narzeczoną. Nadal uwielbiam Wiedeń, teraz jeszcze bardziej.

Ten kończący się rok, był bardzo dobry. Boję się prosić o więcej w przyszłym, dlatego życzę sobie, by 2015 po prostu utrzymał poziom. A jeśli zasługuję lub zapracuję na więcej - otwieram ramiona na kolejne powody do szczęścia!

A teraz subiektywny ranking wpisów i zdjęć z minionego roku:

Styczeń: Byłam jeszcze całkiem aktywną blogerką. 9 wpisów w miesiąc doskonale tego dowodzą.


Np. Amazing bag - to sprawdzenia tutaj
Plus jedno z moich ulubionych zdjęć, z wpisu Little black lace dress 

Luty: 
Na szczęście nie mam zdjęć, ale w lutym 2014 roku pierwszy (i chyba ostatni) raz w życiu zaczęłam opijać zdany egzamin przed południem. Skończyło się na kac - macu o godzinie 16. Na szczęście z tych nieco wstydliwych chwil nie ma toforelacji. 
W lutym dałam też upust i pokazałam, jak uwielbiam futerka i czaszki, szczególnie razem. 

Marzec: ostatni semestr na studiach, sporo pracy nad magisterką, godziny przegadane z bliskimi. To był też czas, gdy Szpilki w Krakowie były na porządku dziennym. 

Kwiecień: coraz mocniej czułam na karku oddech kończących sie studiów. Jednak kwiecień kojarzę też z bardzo przyjemnym spotkaniem - wtedy zaczęła się historia Miriam + Kuba. Ale o tym w sierpniu;) W kwietniu się trochę stroiłam - w Fascynacje ... 




Maj: kwitły kasztany i było zimno. Widzieliście kogoś w futerku w maju? No to patrzcie! Poza tym w maju siedziałam w Jagiellonce (to taka biblioteka, nie knajpa) i studiowałam mądre teksty o seksualizacji w reklamie, kulturze konsumpcji, by w końcu kupić kilka podręczników o luksusie w reklamie i reklamie w luksusie i dalej cisnąć te trzy litery przed nazwskiem. 


Później zrobiło się ciepło, a ja zaczęłam uśmiechać promiennie, jak nigdy wcześniej. Po 7 latach, 3 miesiącach i 20 dniach zdjęłam aparat ortodontyczny. Kiedyś opiszę, dlaczego tak długo to trwało, ale mój nowy uśmiech wymagał dobrej oprawy! 


Czerwiec: siema, jestem magistrem. Z wyróżnieniem. Ale wpis z tą stylówką zrobię chyba dopiero na rocznicę;) Zdjęcie starym smartfonem, ale w końcy pics or didn't happened

Lipiec: Kilka dni po obronie wysłałam CV do jednej z krakowskich agencji PR. Po pierwszej rozmowie przestałam wysyłać do innych firm. Po 3 tygodniach zaczęłam pracę, do której nadal wychodzę rano z uśmiechem. Ale nie maluję ust na tak ciemny kolor jak na tych zdjęciach. I zęby nie są już tak białe (chyba, że poszaleję z retuszem, ale to miała być moja mała tajemnica). 

Sierpień: najważniejszy miesiąc minionego roku! Wiedeń - miasto miłości, fajek i spacerów. Moje urodziny zakończone wsunięciem na palec najpiękniejszego pierścionka na świecie. Viennas story - najpiękniejszy post na tym blogu. Nigdy nie przypuszczałam, że rozpłaczę się w czasie oświadczyn, ale pękłam i zamiast romantycznego pocałunku było szukanie chusteczek. Bravo! BTW, pierścionek z brylantem? Spoko, ale ja mam z trzema! ;) 

Poza tym w sierpniu pamiętej,  wear white, babe! i mieść się w spódnicę sprzed 10 lat. LOL

Keep calm and... świętuj! A, w tej sukience mogłabym iść do ślubu. #Tylkomini! 




Wrzesień, październik- jedno słowo: #dorosłość

Listopad: #blondzobowiązuje. ZAWSZE! 


Udanego Sylwestra i dużo uśmiechu w 2015!

SMIRIAM



niedziela, 21 grudnia 2014

Zmień swoje życie ze sMiriam

Jak całkowicie odmienić swoje dotychczasowe życie? Rzucić palenie, odstawić kawę, stać się abstynentem, skończyć z niezdrowym jedzeniem, przestać przeklinać, zrzucić mimochodem 3 kg, zmienić priorytety, marzenia i dotychczasowe nawyki?