źródło: Anne Hildago, mer Paryża
https://twitter.com/Anne_Hidalgo/status/665586470988722181
Radykalizm ekstremistów mordujących w imię islamu - jest złem. Radykalizm środowisk prawicowych, tu: polskich - również jest złem. Bo lada chwila każdy o nieco ciemniejszym odcieniu skóry lub korzeniach "nie-prawdziwego Polaka" może być celem ataku grupy osiedlowych debili.
Paryż - co dalej?
Z jednej strony obawy przed napływem imigrantów bardzo wzbierają na sile, gdy słyszymy o niezaprzeczalnie tragicznych wydarzeniach z Paryża. Obawy o kolejne akty terroryzmu, które mogą przecież nastąpić tydzień po "powrocie do normalności", wydają się być uzasadnione. Przypomnę tylko, że poza Paryżem istnieją dziesiątki miast, w których problem radykalizacji postaw wywodzących się z gett muzułmanów może być równie bolesny - Berlin, Wiedeń, Sztokholm to tylko przykłady stolic borykających się z problemem potencjalnego wzmożenia konfliktu. Z drugiej - część polityków, jak jeszcze nie zaprzysiężony (czyli nie sprawujący funkcji - to ważne) potencjalny Minister Obrony Narodowej (tak, Antonio) dodatkowo podburzający strach i niechęć - i niewiele więcej trzeba, by kolejne, dotychczas nieangażujące się osoby, włączyły się w spiralę strachu i choćby słownej, agresji.
Jednak nie możemy zapominać o tym, że ten strach ma realne podłoże - sama kojarzę co najmniej 3 informacje o tym, że polskie służby udaremniły zamach terrorystyczny. A o ilu z nich nie wiemy? Nie jesteśmy do końca biedną kuzynką Europy - jesteśmy w strukturach Unii, w NATO, w kilku innych sojuszach militarnych.
Baryłka albo życie
Nie wiem czy pamiętacie, ale my - a właściwie rządzący na początku XXI wieku - aktywnie włączyliśmy się w niszczenie struktur reżimów w krajach arabskich. Polscy żołnierze ginęli, a my słyszeliśmy, że polegli na służbie za ojczyznę. Zapomniano jednak dodać, że często ich służba wiązała się z utrzymaniem stabilnego (niskiego) poziomu ceny baryłki ropy, co wyjątkowo przysłużyło się gospodarce. Tyle, że amerykańskiej. Jednocześnie - zarówno Unię, jak i NATO bierzemy z dobrodziejstwem inwentarza, co wiąże się nie tylko z przywilejami, ale i zobowiązaniami.
Jestem przekonana, że w momencie podejmowania inwazji na Irak, Iran, Afganistan i inne kraje Bliskiego Wschodu, amerykańska administracja rządowa miała gotowe analizy o tym, jakimi zasadami kierują się społeczności, które najeżdżają. Ogniem i mieczem (czołem/karabinem/...) sojusz cywilizowanego Zachodu niszczył dławiące reżimy Saddama i kolegów. Na koniec, jako wisienkę na torcie, narzuciliśmy demokrację społecznościom, które nie uznają takiego ustroju. Natężenie niezadowolenia społecznego rosło wprost proporcjonalnie do zapasów ropy dla USA.
Wróg u bram?
I kończąc, podkreślę, że irytuje mnie wmawianie "ciemniej masie polaczków", że muzułmanie nie są winni - są. Ci radykalni, inwigilowani, doszczętnie pozbawieni człowieczeństwa są cholernie winni. Jednak przypomnę, że obecnie organizacją, której należy się bać - a co za tym idzie, należy reagować, ale o tym nie dziś - jest ISIS. Twór quasi-państwowy, powstały w 2014 roku na terenie Iraku i Syrii. Ale wrzucanie głupich obrazków, obraźliwych komentarzy i agresja wobec sprzedawcy kebaba na osiedlu nie pomoże pokonać najbogatszej organizacji przestępczej.
Dlatego następnym razem, proszę - po prostu pomyśl.
sMiriam